środa, 22 kwietnia 2020

Rozdział 25

,,ANNA''

Udałam się osuszyć do mojego namiotu, weszłam i schyliłam się, w poszukiwaniu suchej sukni. W pewnym momencie usłyszałam wiwatowanie i okrzyki: — Aslan! To Aslan! Powrócił!
Zmieniłam odzienie jak tylko mogłam najszybciej i wybiegłam na zewnątrz. Ujrzałam dumnie kroczącego lwa i Łucję, nagle poczułam się nad wyraz spokojnie i bezpiecznie.
— Łucja! — krzyknął Piotr, który dopiero wrócił do obozu i rzucając kaftan trzymany w ręce na ziemię, podbiegł wziąć siostrę w objęcia.
— Tak bardzo się o Ciebie bałem — powiedział łamiącym się głosem.
Stawiając ją z powrotem na ziemię opamiętał się i ukląkł na jedno kolano oddając część Aslanowi.
— Powstań Piotrze, Wielki Królu Narnii — rozległ się majestatyczny głos lwa, a blondyn wstał dumnie się prostując. Nagle zwierzę spojrzało w moim kierunku, na co szybko zareagowałam ukłonem.
— Aslanie, Zuzia, ona... — zaczął niepewnie Piotr, a lew przerwał mu ze spokojem w głosie: — Jest szczęśliwa w moim kraju, spotkacie się, gdy nadejdzie czas.
Królowi musiało to wystarczyć.
— Aslanie — rozległ się głos Edmunda, który także ukląkł na jedno kolano oddając pokłon synowi Władcy zza Morza.
— Przybyłeś nas wesprzeć? — zapytał z nadzieją w głosie szatyn.
— Zaopatrzyć was w posiłki, tym razem to wasza walka — odpowiedział lew. Właśnie wtedy ujrzałam poruszające się drzewa, karły i olbrzymy.
Piotr spojrzał na Łucję z uśmiechem, na co dziewczynka odpowiedziała tym samym. Po chwili blondyn spoważniał i powiedział: — Jest jeszcze jedna rzecz, o którą muszę Cię prosić.
Lew i Wielki Król spojrzeli na mnie, dając do zrozumienia bym podeszła. Wraz z nimi oddaliłam się od obozu w ustronne miejsce, a gdy byliśmy już z dala od ciekawskich uszu Piotr zaczął: — Podjęliśmy z Anną pewną decyzję. Prosimy Cię abyś udzielił nam ślubu, Aslanie.
— Czy to jest właśnie to czego chcecie drogie dzieci? — mówiąc to lew spojrzał na mnie znacząco. Byłam pewna, że wie o moich uczuciach do Edmunda, wiedział, że go kocham, dlatego zadał to pytanie, sądząc jednak, że postępuję słusznie odpowiedziałam: — Tak, Aslanie.
Opiekun Narnii posmutniał i odwrócił wzrok, po czym powiedział: — Dam wam ślub jeszcze dziś, rozpocznijcie przygotowania.
— Przed zachodem słońca wszystko będzie gotowe — zapewnił Piotr. Ukłoniliśmy się oboje i wróciliśmy do obozu.

,,EDMUND''

Po tym jak Piotrek i Anna zniknęli gdzieś z Aslanem, ja spędziłem czas z Łucją, bardzo mi jej brakowało przez te trzy miesiące. Odprowadziłem ją po obozie i opowiedziałem co się działo, gdy zniknęła.
— Musisz bardzo lubić Annę, braciszku — powiedziała Łucja, kiedy odprowadzałem ją do namiotu.
— Tak myślę — odpowiedziałem uśmiechając się blado. Dalszą rozmowę przerwał mi faun potrącając mnie niechcący i upuszczając materiał.
— Dokąd się tak spieszysz, przyjacielu? — zagadnąłem podając mu to co chwilę temu nieszczęśliwie wylądowało na ziemi.
— Panie, Wielki Król Piotr żeni się dziś wieczór, musimy zdążyć przygotować wszystko przed zmrokiem.
Zamarłem słysząc to, a Narnijczyk odebrał materiał, skłonił się i pobiegł w swoją stronę. Łucja widząc mój wyraz twarzy zagadnęła: — Wszystko w porządku, Edziu?
Ja jednak byłem w szoku, zignorowałem ją i chwiejnym krokiem udałem się w ustronne miejsce analizując co dokładnie usłyszałem. Gdy byłem wystarczająco daleko zatrzymałem się i oparłszy się o jedno z drzew plecami zacisnąłem zęby oraz powieki najmocniej jak tylko umiałem, a po moim policzku spłynęła łza.

,,ANNA''

Tak jak powiedział Piotr, wszystko było gotowe chwilę przed zachodem słońca. Miałam na sobie zwykłą białą suknię przystrojoną płatkami kwiatów i liśćmi, w kolorach białych i blado różowych, przez driady. Ceremonia miała odbyć się nad jeziorem, tam też skierowałam swoje kroki. Gdy tylko dotarłam w owe miejsce, moim oczom ukazała się ścieżka usłana białymi kwiatami, na której końcu stali Aslan i Piotr. Nim na nią wkroczyłam dyskretnie zilustrowałam wzrokiem zebranych po jednej i po drugiej stronie kwiecistego dywanu. Moją uwagę przykuła twarz Edmunda, była bardzo poważna. Nie tracąc więcej czasu ruszyłam w stronę Piotra przy łagodnym akompaniamencie narnijskich instrumentów. Lekko drżąc stanęłam przy boku Wielkiego Króla, a Aslan rozpoczął obrządek. W pewnym momencie poczułam, że blondyn dyskretnie chwycił moją dłoń, jednak jego wzrok dalej skupiony był na lwie.

,,EDMUND''

W pewnym momencie jeden z satyrów związał dłonie Anny i Piotra czerwonym materiałem. Dziewczyna wyglądała tak pięknie, że przez pierwsze minuty nie mogłem oderwać wzroku, dopiero teraz widząc ją patrzącą głęboko w oczy mojemu bratu i wypowiadającą słowa, które tak bardzo pragnąłem usłyszeć skierowane do mnie, nie wytrzymałem. Opuściłem to miejsce chwilę przed zakończeniem zaślubin, potrącając po drodze paru zebranych, nie mogłem na to dłużej patrzeć. Przez chwilę miałem dziwne przeczucie, że Aslan wpatruje się we mnie ze smutkiem, jednak nie odwróciłem się i zniknąłem w gęstwinie drzew, byle być jak najdalej od tego miejsca.

,,ANNA''

Gdy ceremonia się skończyła udaliśmy się wszyscy do obozu gdzie czekała na nas uczta weselna. Nie ważne jak bardzo wytężałam wzrok nigdzie nie mogłam dostrzec Edmunda. Szatyn zjawił się jednak parę godzin później. Chociaż zabawa trwała w najlepsze, ja nie cieszyłam się nią wcale. Czułam na sobie wzrok młodszego króla, stał oparty o drzewo wychylając kolejny i kolejny kielich zapewne z jakimś trunkiem. Zmęczona całym tym wydarzeniem postanowiłam, że udam się do namiotu na spoczynek. Po drodze powiadomiłam o tym Piotra, który zdawał się znakomicie bawić w towarzystwie Narnijczyków. Weszłam do namiotu, który był moim tę ostatnią noc. Zaczęłam zdejmować po kolei części odzienia, aż zostałam w samej bieliźnie. Nagle usłyszałam szelest materiału, a gdy się odwróciłam moim oczom ukazał się on.
— E-edmund — zająknęłam się — nie powinieneś tu być, przebieram się.
Chłopak nie ruszył się z miejsca tylko uniósł wyżej brodę, nie spuszczając mnie z oczu powiedział oschle — Śmiało.
Z niedowierzaniem zamrugałam parokrotnie.
— C-co ty wygadujesz? To nie jest śmieszne — głos lekko mi zadrżał. Szatyn dalej milczał i nie ruszył się z miejsca.
— To nieodpowiednie, powinieneś wyjść — spuściłam wzrok.
— Nie dbam o to — rzucił i zrobił krok w moją stronę, po czym głosem pełnym wyrzutu kontynuował — Ofiarowałem mu tak wiele, władzę, poparcie, lojalność, szacunek, wiarę i oto co otrzymuje w zamian. Nie mogę go prosić nawet o jedną rzecz — podszedł kolejny krok i kolejny, aż w końcu dzieliło nas zaledwie parę centymetrów.
— Powiedz mi, że mnie kochasz, że nie dostanie Twojego serca — szepnął.
— Edmund, ja nie... — nie zdążyłam dokończyć, bo przerwał mi krzycząc: — Powiedz mi!
Wzdrygnęłam się, to nie pierwszy raz kiedy młody król zachowywał się w ten sposób. Wiedziałam dlaczego taki jest, wiedziałam też co do niego czuję, ale to już nie miało znaczenia. Wyszłam za Piotra dla dobra królestw, powinien to zrozumieć, jednak tak nie było, musiałam więc go zranić.
— Nie kocham Cię, Edmundzie — mówiłam niewzruszona — Myślę, że będzie lepiej jeśli przestaniemy rozmawiać na osobności, jestem już mężatką.

,,EDMUND''

W tej właśnie chwili coś we mnie pękło, chwyciłem ją najmocniej jak potrafiłem i zmusiłem do pocałunku. Czując jak się wyrywa i szarpie stopniowo traciłem siły, aż w końcu oparłem czoło o jej ramię. Wyszarpnęła się z moich objęć i syknęła: — Wyjdź.
Posłusznie odsunąłem się i opuściłem namiot zerknąwszy wcześniej na Annę wpatrującą się niewzruszenie w ziemię.

,,ANNA''


Gdy tylko Edmund zniknął z mojego pola widzenia upadłam na kolana i zaczęłam bezgłośnie szlochać zakrywając usta dłonią. Czując bezgraniczny smutek zaczęłam zastanawiać się, czy na pewno decyzja, którą podjęłam była słuszna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz