środa, 22 kwietnia 2020

Rozdział 20

,,EDMUND''

Zapadał zmrok, chcąc czy nie chcąc musiałem wstać z łóżka, w którym spędziłem resztę popołudnia. Zastanawiałem się co powinienem zrobić. Planowanie ruchu wojska było działką Piotrka, ale w chwili obecnej nie wiedziałem nawet czy wciąż żyje. Trzy miesiące niepewności, bez jakichkolwiek wieści o nim czy Łucji. Wszystko spadło na mnie, to we mnie narnijczycy widzieli nadzieję na przyszłość, mimo usilnych prób wytępienia ich przez Anthonego. Gdybym nie miał przy sobie Ann, chyba bym z tym wszystkim zwariował, ona dawała mi siłę. Nie podobało mi się to, że tylko gramy przed wszystkimi. Chociaż właściwie, nie. Ja nie grałem i naprawdę pragnąłem takiego spokojnego życia, razem z nią. Jednak to wszystko było tak cholernie nie pewne. Ann w dalszym ciągu była zaręczona z moim bratem. Złapałem się parę razy na myśli, czy naprawdę chcę, by Piotrek wrócił, ale szybko ją od siebie odganiałem, przecież to był mój brat. Wstałem i przeciągnąłem się. Zszedłem na dół, nie było ani Anny, która zdążyła już wyjść, ani staruszka, który zapewne poszedł na kolejną popijawę do swojego przyjaciela Grimeriusa. Doprawdy nie wiedziałem jakim cudem taki staruszek mój tyle wypić, ale nikt w całej wsi nie mógł się z nim mierzyć. Przemknąłem między domami i udałem się na miejsce spotkań, bacznie obserwując czy ktoś nie siedzi mi na ogonie. Oparłem się o studnię, po paru chwilach usłyszałem są sobą dźwięk. Odwróciłem się i wszedłem trochę głębiej w las.
— Mój Panie — zza drzew wyłonił się faun ten sam, który nas tu przyprowadził, to on przekazywał mi ważne informacje z obozu.
— Oreliusie, jakie wieści? — zapytałem zniecierpliwiony.
— Przynoszę Ci Panie radosną wiadomość — rozpromienił się mój rozmówca.
— Więc mów szybko — po chwili zapytałem z nadzieją w głosie — Znaleźliście Łucję?
— Niestety o Królowej Łucji w dalszym ciągu nie mamy wieści — posmutniał, podobnie jak ja.
— Zatem mów, co takiego masz mi do przekazania?

,,ANNA''

Było już ciemno, zabawa trwała w najlepsze, wszyscy tańczyli i śpiewali, tylko ja co rusz wpatrywałam się w ciemność, miałam nadzieję, że wypatrzę Edmunda. Mimo wszystko nie znałam tych ludzi dość dobrze i czułabym się raźniej mając przy sobie właśnie jego. Po jakimś czasie moim oczom ukazała się sylwetka chłopaka, a ja rozpromieniona pobiegłam mu na spotkanie.
— Jakie wieści? — zagadnęłam uśmiechnięta. Zrzedła mi mina kiedy spojrzałam w piwne tęczówki Edmunda. Miał bardzo poważny wyraz twarzy.
— Czy coś się stało? — przez jakiś czas nie usłyszałam odpowiedzi, chłopak wpatrywał się we mnie, jakby zastanawiając się nad czymś.
— Nie, wszystko w porządku, żadnych nowości — odparł, jednak nie za bardzo mnie tym przekonał. Nagle jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmienił mu się wyraz twarzy.
— Zabawmy się trochę — rzucił propozycję uśmiechając się i jednocześnie unosząc brew. Spojrzałam na niego niezbyt przekonana, ale ten nie bacząc na to chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę ogniska. Edmund wydawał się jakiś inny, pił z dopiero co poznanymi mężczyznami i dyskutował w najlepsze. W pewnym momencie porwał mnie do tańca, oczywiście nie wyglądał on tak jak na dworze królewskim. Ze zdumieniem obserwowałam jego szalone podrygi, w końcu i inni przyłączyli się do nas. A później to dopiero się zaczęło. Paru młodych mężczyzn zaczęło skakać przez ogień, a Edmund wpadł na genialny pomysł, by się do nich przyłączyć. Puściły mi nerwy i w akompaniamencie krzyków innym byśmy wracali, pociągnęłam chłopaka do domu. Weszliśmy na górę, ja bezproblemowo, a Ed z racji tego, że ,,trochę'' wypił powoli wciągał się po poręczy. Gdy oboje znaleźliśmy się w pokoju, zamknęłam za nami drzwi.
— Co się z tobą dzisiaj dzieje?! — nie wytrzymałam i wybuchłam na co Ed tylko wzruszył ramionami i klapnął na łóżko. Z niedowierzaniem zamrugałam parokrotnie. Zbliżyłam się do niego mówiąc: — Kłamałeś, prawda? Coś się stało.
Spojrzał na mnie i mina mu zrzedła, niespodziewanie chwycił mnie w pasie i pociągnął tak, że zostałam zmuszona usiąść na nim okrakiem, a nasze usta złączyły się w pocałunku. Zastygłam w chwilowym szoku, a po chwili wyrwałam się z niego i dałam chłopakowi w twarz. Przytrzymał moje ręce i spojrzał mi w oczy.

— Dlaczego? — zamrugałam zdziwiona na jego pytanie — Dlaczego choć raz nie mogę mieć tego czego chce? Dlaczego to on musi mieć wszystko? — puścił moje nadgarstki, po czym opadł na posłanie. Wiedziałam, że już dziś nic z niego nie wyciągnę. Po krótkiej chwili zasnął, przykryłam go kocem i również udałam się na spoczynek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz