środa, 22 kwietnia 2020

Rozdział 22

,,ANNA''

Obudziłam się w dużym brązowym namiocie. Poderwałam się do siadu i przetarłam oczy. Obok mojego posłania stało już przygotowane śniadanie. Wstałam, zmieniłam ubranie i umyłam twarz. Posiłek zjadłam w pośpiechu, ponieważ chciałam jak najszybciej porozmawiać z Piotrem. Gdy wyszłam z namiotu, a moim oczom ukazało się obozowisko w świetle dnia. Na wprost od mojego namiotu, dosłownie kilka metrów dalej, dogasało duże ognisko. Jedna z osób siedzących przy nim, w pewnym momencie wstała i odwróciła się twarzą w moją stronę. Edmund spojrzał na mnie przez chwilę, jakby ze smutkiem, jednak szybko spuścił wzrok i odszedł w głąb obozowiska. Nie rozumiałam tego co się między nami działo, jednak wtedy miałam dużo ważniejszą rzecz do zrobienia niż użalanie się. Pierwszego lepszego żołnierza zapytałam o drogę do namiotu Piotra, za dnia wszystko wyglądało inaczej, a wolałam nie wpaść komuś obcemu do namiotu z wizytą. Faun był tak dobry, że zaprowadził mnie pod samo wejście, podziękowałam i skinęłam głową. Wzięłam głęboki oddech i bez zapowiedzi weszłam do środka. Zastałam zdziwionego Piotra przy prowizorycznym stole, na którym walały się pergaminy.
— Czemu zawdzięczam tak wczesną wizytę? — zapytał zdziwiony.
— Dzień dobry, Piotrze, przychodzę do Ciebie ze sprawą, która nie daje mi spokoju od jakiegoś czasu — odpowiedziałam.
— Słucham więc — mężczyzna oparł się o stół, zakładając ręce na piersi.
— Nasze zaręczyny... — zaczęłam niepewnie — Czy one są dalej aktualne?
Piotr zmarszczył brwi — Co to za pytanie? Oczywiście, że tak. Tym bardziej, że stawka jest dużo wyższa niż wcześniej.
— Nie rozumiem, jak to wyższa? — zdziwiała mnie jego odpowiedź.
— Skoro okazałaś się jedyną, prawowitą dziedziczką tronu, nasz ślub połączy oba państwa — wyjaśnił spokojnie.
— Zaszła pomyłka to mój brat jest prawowitym dziedzicem, ma pierwszeństwo do tronu — ta rozmowa z każdą wypowiedzią stawała się coraz dziwniejsza.
— Anthony nie jest synem króla Thosa, a co za tym idzie, nie ma prawa do telmarskiego tronu — oznajmił Piotr.
To wszystko trafiało do mnie powoli, nie mogłam tak łatwo oswoić się z tym co powiedział blondyn.
- A skoro jesteś prawowitą władczynią Telmaru, poślubiając mnie zagwarantujesz pokój i fuzję królestw — Piotr zbliżył się do mnie nieznacznie — Nie ma sensu unieważniać zaręczyn.
Miałam okropny mętlik w głowie, wiedziałam, że miał rację, jego decyzja była słuszna, jednak ja czułam ucisk w sercu na myśl o poślubieniu Piotra. Mężczyzna podszedł bliżej, ujął mą dłoń i patrząc mi głęboko w oczy powiedział: — Nie bój Anno, przysięgam traktować Cię należycie.
Bez słowa zabrałam rękę i w pośpiechu opuściłam namiot. Po odejściu kawałek od obozu, przycupnęłam po jednym z drzew i ukryłam twarz w dłoniach. Kilka łez spłynęło po moich policzkach i dłoniach, nie wiedziałam co robić. Przez te trzy miesiące Edmund wzbudził we mnie pewne uczucie, jednak ostatnie jego zachowanie ogromnie mnie rozczarowało, poza tym nie chodziło tylko o mnie, ale o los moich poddanych, którzy ginęli przez zachłanność mojego brata. Mimo ogromnego bólu jaki sprawił mi Anthony, wciąż darzyłam go siostrzaną miłością, nie wiedziałam, czy będę w stanie obrócić się przeciwko niemu. W tym wszystkim był jeszcze Piotr, ostatnim razem kiedy go widziałam nie angażował się zbytnio w naszą znajomość, mimo iż widziałam jego starania, to że już wcześniej zmienił do mnie nastawienie było jasne, ale dlaczego upierał się, bym to właśnie jego poślubiła?
Zamyślenia wyrwał mnie głos Edmunda — Wszystko w porządku, Anno?
— Nie — odparłam krótko, nawet nie uraczywszy go spojrzeniem.
Szatyn ukląkł obok mnie i ująwszy moja twarz w dłoń, przetarł kciukiem ślady po łzach.
— Wybacz mi — szepnął — nie miałem prawa tak się zachowywać.
— Nie przez Ciebie płaczę — ucięłam i spuściłam wzrok.
Chłopak zmarszczył brwi.
— Więc czemu? — zapytał.
Nie byłam pewna co do Edmunda w tej chwili, ale poczułam nagłą chęć wyrzucenia z siebie tego, co leżało mi na sercu.
— Wiesz już o Anthonym, prawda? — skinął głową — Piotr chce bym przejęła władzę, mówi, że chce połączyć oba królestwa, ale nie wiem co mam o tym myśleć.
Edmund milczał chwilę, po czym zapytał: — Wyjdziesz za niego?
— Jeśli chcę myśleć o moich poddanych chyba nie mam wyjścia — odparłam zrezygnowana.
,,EDMUND''
Spuściłem głowę w zadumie i nagle mnie olśniło.
— Będziesz mieć wybór — powiedziałem zdeterminowanym głosem, poderwałem się na nogi i pobiegłam w kierunku obozu, zostawiając dziewczynę samą. Wpadłem do namiotu Piotrka, łapiąc lekka zadyszkę, który właśnie prowadził rozmowę z centaurem.
— Walcz ze mną — powiedziałem, a ten zdziwiony zmarszczył brwi.

— Walcz ze mną, o tytuł Wielkiego Króla Narnii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz