,,EDMUND''
Piotrek zaśmiał się i odpowiedział: — Bardzo śmieszne, Edek.
— Jestem poważny - powiedziałem zaciskając pięści. Piotrek z niedowierzaniem zamrugał parę razy. Skinieniem głowy odprawił narnijczyka, a gdy zostaliśmy we dwóch odezwał się: — Co chcesz tym osiągnąć? Powiedz szczerze.
— Chcę dać jej wybór — odparłem hardo.
— Do niczego jej nie zmuszam, widocznie sama widzi, że moje rozwiązanie jest najrozsądniejsze — oznajmił dumnie Piotrek.
— Nie dajesz jej wyboru — podniosłem głos.
— Sama go sobie nie daje — przerwał mi brat — Powiedz, co tak naprawdę chcesz tym osiągnąć?
Nie odpowiedziałem.
— Chcesz ją mieć, mam rację? — zapytał.
Znów podniosłem głos — Ona nie jest rzeczą!
Zanim zdążyłem coś dopowiedzieć blondyn wtrącił: — A jednak pragniesz ją mieć.
— Przygotuj się — rzuciłem i już chciałem wyjść, jednak zatrzymał mnie jego głos.
— Zdajesz sobie sprawę, że niczego tym nie osiągniesz? — zapytał pewny siebie, ale jednocześnie użył zaczepnego tonu — Doskonale wiesz, że nawet i te trzy miesiące nie były w stanie zrobić z Ciebie lepszego wojownika i przywódcy niż ja.
— Myślałem, że się dzielimy bracie — odparłem.
— Anną też chcesz się dzielić? — zamarłem — Z władzą jest jak z kobietą, mężczyzna się nią nie dzieli.
Doskonale wiedział, że nienawidziłem kiedy mówił do mnie w ten sposób, dając mi swoje złote rady, czekał tylko aż wybuchnę, by jak zawsze w naszych słownych potyczkach, posłać mi ten swój pogardliwy, ale i jednocześnie triumfujący uśmiech.
— Nie poznaję Cię bracie — próbowałem zachować zimną krew.
— Edmund, to już nie jest zabawa, nie jesteśmy dłużej dziećmi — nastąpiła chwila ciszy, po której Piotrek dodał - Nie ustąpię, liczę, że zrozumiesz.
Zmarszczyłem brwi i patrząc mu prosto w oczy zapytałem: — Dlaczego tak zależy Ci na małżeństwie? Co się zmieniło?
Piotr wziął głęboki oddech i nerwowo przestąpił z nogi na nogę — Nie mam pojęcia o czym mówisz.
— Czyżby? — przekrzywiłem głowę — Czemu zatem mi jej nie oddasz, przecież nieważne który z nas ją poślubi, królestwa i tak ulegną fuzji. O co chodzi? Odpowiedz mi, szczerze.
— Idź się przygotować, będę z tobą walczył — powiedział i tym razem to on chciał wyjść.
— Zakochałeś się w niej? — zapytałem odwracając się do niego, jednak Piotrek przystanął tylko na chwilę, a następnie wyszedł na zewnątrz. Zostawił mnie samego, bez odpowiedzi na pytanie, które nurtowało mnie najbardziej.
Po niedługim czasie udałem się do namiotu z zaopatrzeniem w celu skompletowania rynsztunku, a następnie rozpocząłem przygotowania. Jeden z faunów założył mi napierśnik i naramienniki, z zarękawiem i doborem broni poradziłem sobie sam, wybrałem dwa miecze jednoręczne, lekkie i dobrze wyważone. Nie widziałem większego sensu wkładać pełnej zbroi, zdecydowanie stawiałem na szybkość, a im więcej uzbrojenia miałem na sobie, tym wolniejszy się stawałem. Kończyłem już umiejscawiać broń, gdy do namiotu weszła Anna.
— Czyś Ty do reszty rozum stracił?! Co Ty wyprawiasz?! — krzyczała na mnie zdenerwowana dziewczyna.
Skinieniem głowy poleciłem faunowi się oddalić, a kiedy ten tylko opuścił namiot powiedziałem: — Proszę, nie zwracaj się do mnie w ten sposób w obecności moich poddanych, stracę ich szacunek.
— Mógłbyś mi wytłumaczyć dlaczego to robisz? — skrzyżowała ręce na piersi co nie umknęło mojej uwadze. Nie spodobało mi się to, zbytnio przypominała wtedy Piotra i jeszcze dochodził do tego ten roszczeniowy ton... Przecież robiłem to dla niej, to chyba było jasne.
— Chyba nie muszę Ci się tłumaczyć, nie jestem dzieckiem — odburknąłem.
— Aż tak przeszkadza Ci, że Twój brat wrócił cały i zdrowy? — mówiła z niedowierzaniem w głosie — Boli Cię, że nie jesteś już najważniejszy? Nie widzisz, że zaczynasz zachowywać się jak Anthony?
Krew we mnie zawrzała, jak śmiała mnie o to posądzać?! Przecież to nie tak, robiłem to dla niej, dla królestwa, Piotr zachowywał się inaczej, to było jasne, przecież nie mogłem ryzykować i czekać co z tego wyniknie.
— Nie wiesz o czym mówisz — skwitowałem.
— To mi powiedz, czemu nie możesz spokojnie porozmawiać z własnym bratem? — Annie zaczął łamać się głos.
— Próbowałem i oto do czego doszło, wybacz mi Anno, ale muszę Cię prosić byś wyszła, nie chcę by coś mnie teraz rozpraszało — dość szorstko zakończyłem naszą rozmowę. Dziewczyna wyraźnie zacisnęła ręce w pięści, po czym posłusznie opuściła namiot.
Po raz kolejny nasza rozmowa nie należała do najlepszych, trochę miałem jej za złe ten brak zrozumienia, bo przecież jakbym mógł chcieć zagarnąć wszystko dla siebie... Zatrzymałem się na tej myśli, przecież raz już tak było, kiedyś, gdy byliśmy dziećmi, spotkałem wtedy Białą Wiedźmę, byłem gotów zdradzić rodzeństwo i to zrobiłem. W dalszym ciągu nie mogę sobie tego wybaczyć, ale chcę wierzyć, że tym razem jest inaczej, tym razem chcę utrzymać nas wszystkich w ryzach. Chociaż właściwie, nie wszystkich, pomyślałem o Zuzannie, o tym, że nie mogłem jej ochronić, a przecież tam byłem! Byłem bezradny, może i Piotrek dostrzega to czasem we mnie, dlatego powiedział to wszystko chwilę wcześniej. Nie mogłem tego wiedzieć, jednak po tym natłoku myśli straciłem nieco wiary w swoje przekonania. Zuza wiedziałby co robić, gdyby tylko tu była…
,,ANNA''
Niedługo po mojej dyskusji z Edmundem rozpoczął się pojedynek, w którym faun Orelius został wyznaczony na sędziego. Nie chciałam patrzeć na ten pojedynek, ale musiałam tam być, coś wewnątrz mnie nie dawało mi odejść.
— Pojedynek będzie trwał do pierwszej krwi, jeżeli któremukolwiek z Waszych Wysokości będzie groził poważny uszczerbek na zdrowiu pojedynek zostanie przerwany i wznowiony, po krótkiej przerwie — powiedział Orelius do zainteresowanych mężczyzn.
Bracia odeszli od siebie kawałek, po czym odwróciwszy się czekali już tylko na znak od fauna. Edmund wyglądał tak, jak pozostawiłam go w namiocie, na codzienny strój miał nałożone zaledwie napierśnik, naramienniki i zarękawie, dzierżył miecze w obu dłoniach, gotów do starcia. Natomiast Piotr ubrany był w kolczugę, zarękawie i nagolennice, a w obu rękach trzymał ciężki miecz dwuręczny wymierzony w stronę brata.
— Na mój znak — Orelius uniósł w górę rękę, po czym zaraz ją opuścił z okrzykiem: — Zaczynajcie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz