,,ANNA''
Na Ker-Paravel dotarliśmy późno w nocy. Piotr dał nam wszystkim chwilę czasu, by się odświeżyć, a następnie mieliśmy spotkać się w salonie. Gdy weszłam do komnaty rozebrałam się i obmyłam, założyłam świeże szaty, po czym uczesałam włosy, które następnie zaplotłam w warkocz. Przeciągnęłam się i postanowiłam opuścić pomieszczenie, kierując się w stronę salonu. Będąc prawie na miejscu usłyszałam głos Zuzanny — Nie powinnaś była udawać się w tą niebezpieczną podróż bez ochrony. Mogłyśmy jechać razem.
Królowa była najwyraźniej niezadowolona z faktu, że ona jedyna tu została, ale Łucja zdecydowała się podać powód, dla którego zwróciła się ze wszystkim do mnie, a nie do siostry — Piotruś powiedział, że lepiej będzie, jak któreś z nas zostanie i będzie sprawowało władzę.
Młodsza miała rację, bo kto jak nie Zuzanna, byłby w stanie to wszystko samemu ogarnąć? Łucja była za młoda, by zostawić ją samą z brzmieniem jakim jest władza, a bracia byli potrzebni w górach. Zuzanna westchnęła ciężko, ale postanowiła odpuścić siostrze. Właśnie wtedy zjawili się Piotr i Edmund, którzy przywitali się z siostrą grupowym uściskiem. Miło było patrzeć na to jak bardzo im nawzajem na sobie zależało.
— Musisz nam pomóc Zuza — powiedział Piotr, gdy się od siebie odsunęli. Starsza królowa posłała mu pytające spojrzenie.
— Wiemy co stało za zniknięciami — tym razem głos zabrał Edmund — Wieśniacy byli zmuszani do pracy przez wiedźmy, ale — odwrócił się i spojrzał na mnie — Anna chyba lepiej wyjaśni co się wydarzyło.
Zuzanna wpatrywała się we mnie wyczekująco, więc zaczęłam opowieść od nowa — W roku 407 jeden z władców Archenlandii, Olwin Piękny pokonał dwugłowego olbrzyma Pira. Zamienił go w górę, a część jego magii została tam zapieczętowana. Gdy dotarliśmy na miejsce, zastaliśmy wieśniaków pracujących przy budowie ołtarza, a kiedy skończyli wiedźmy, które widocznie przetrwały Wielką Bitwę, zaczęły rzucać jakieś zaklęcia. Podejrzewam — niepewnie spojrzałam na moich słuchaczy — że ten czar zgromadził gdzieś moc Olwina i długowieczność olbrzyma. Niestety, nie mam pojęcia do czego jest im potrzebna.
— Zastanawia mnie jedno — odezwała się Łucja — Gdzie podział się nasz oddział zwiadowczy?
— Masz rację, na górze byli wieśniacy, ale po naszych żołnierzach nie było śladu.
Piotr wyraźnie nad czymś dumał, a po chwili odezwał się do starszej z sióstr: — Zuza, mamy jakieś księgi dotyczące magii w bibliotece?
— Nie, raczej nie — pokręciła głową ze zrezygnowaniem — Wszystkie zostały zniszczone, po tym jak pokonaliśmy Jadis.
Widocznie tylko ja nie wiedziałam nic o zwiadowcach wysłanych na Pir. Nie byłam zaskoczona, mieli pełne prawo mi nie ufać, w końcu mój ojciec prawie wypowiedział Narnii wojnę.
— Skoro tak — mówił Piotr — to nie ma sensu w tej chwili nad tym siedzieć — następnie zwrócił się do mnie, Łucji i Edmunda: — Idźcie odpocząć, nic nie zdziałamy.
Już miałam wychodzić, kiedy zatrzymał mnie głos Zuzanny: — Anno, poczekaj chwilę, mam tu coś dla ciebie — mówiąc to podniosła ze stolika kopertę — To list z Telmaru.
Podziękowałam i udałam się do komnaty, by tam w spokoju móc go przeczytać. Usiadłam przy małym stoliku i wzięłam z niego nóż, który służy do otwierania kopert. Wysunęłam zawartość i niepewnie rozłożyłam pergamin.
,,Droga Siostro,
liczę, że list doręczono ci w miarę szybko.
Powodem, dla którego do ciebie piszę, jest śmierć telmarskiego władcy Thosa, naszego ojca. Jak dobrze wiesz był chory, lecz gdy wyjechałaś jego stan się pogorszył, nie był w stanie nawet mnie rozpoznać. Jednak nie piszę do ciebie, by wypłakiwać się po śmierci ojca, chciałbym również zaprosić cię na ceremonię przekazania władzy. Byłoby mi niezmiernie miło, gdybyś zjawiła się na mojej koronacji, która odbędzie się pierwszego dnia zimy. Etykieta nakazuje, byś przybyła ze swoim królewski narzeczonym.
Mam nadzieję, iż szybko cię ujrzę,
Twój brat
Anthony''
Kiedy tylko skończyłam czytać ostatnią linijkę, na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Wspomnienia o bracie z pewnością należały do tych przyjemnych. Nie ważne co się działo Anth zawsze stawał w mojej obronie, a teraz miał zostać królem...
W tym momencie uświadomiłam sobie, że skoro Anthony będzie władał Telmarem, ślub mój i Piotra nie będzie konieczny, by zatrzymać wojnę. Byłam pewna, że kraje i bez tego pozostaną w dobrych stosunkach. Już chciałam iść powiedzieć o wszystkim Wielkiemu Królowi, kiedy nagle rozległo się pukanie do drzwi. Odłożyłam list na stolik i podeszłam, by otworzyć niespodziewanemu gościowi. Ku mojemu zaskoczeniu, w progu stał Piotr we własnej osobie.
— Mogę wejść? — zapytał po krótkiej chwili. Skinęłam głową i usunąwszy się dałam mu przejść. Zamknęłam za nim drzwi i niepewnie spojrzałam na blondyna.
— Chciałem porozmawiać... wiesz o... — zrobił krótką przerwę — ... małżeństwie.
Patrząc w jego oczy nie mogłam odgadnąć do czego zmierzał, jednak nim Piotr zaczął kontynuować swoją wypowiedź, przypomniałam sobie o liście.
Byłam tak zaskoczona tym, że przyszedł do mnie Wielki Król, że pismo całkowicie wypadło mi z głowy. Widać było, że blondyn chciał mówić dalej, ale odwróciłam od niego wzrok i podeszłam do stolika, na którym spoczywał owy list. Wręczyłam go władcy, a on po dokładnym przeczytaniu, zdawał się dalej nie rozumieć o co mi chodziło.
— Mój brat będzie królem, ojciec nie żyje, groźba wojny już nie wisi nad naszymi państwami — oznajmiłam rozpromieniona.
Piotr nie wyglądał na zbyt przekonanego, zdawało mi się, że widzę w jego oczach rozczarowanie, już chciał coś powiedzieć, ale nagle do naszych uszu dotarł dźwięk bicia w dzwon, a drzwi do mojej komnaty otworzyły się z hukiem.
,,EDMUND''
Przechadzałem się po korytarzach zamku, zbliżywszy się do jednego z wielu balkonów, wyszedłem na niego i oparłszy się o poręcz, zacząłem wpatrywać się w krajobraz przede mną. W pewnym momencie coś dziwnego przykuło moją uwagę, a konkretnie był to szaro zielony dym, wydobywający się z jaskini niedaleko Ker-Paravelu. Wytężyłem wzrok, a w oddali, z owej chmury, zaczęły wyłaniać się przeróżne postacie, było ich coraz więcej i więcej, wszystkie zmierzały na zamek. Nagle, stworzenia zaczęły biec z bojowym okrzykiem, który chmarą uderzył w moje uszy, wprost na nas. Rozległo się bicie dzwonu, a straż gromadziła się na dziedzińcu, w gotowości do obrony. Pierwszą osobą, o której pomyślałem w tej chwili była Anna, bałem się, że coś może się jej stać. Pobiegłem ile sił w stronę jej komnaty i gwałtownie otworzyłem drzwi. Ku mojemu zdziwieniu nie była sama, Piotr też tam był. Znów poczułem coś dziwnego, uczucie było podobne do tego, które męczyło mnie na balu.
— Atakują nas — oznajmiłem — musimy uciekać. Nasze wojska stacjonarne nie są w stanie odeprzeć wroga. Po chwili zaraz za mną pojawił się Pan Tumnus w towarzystwie Zuzy i Łucji.
— Nie traćmy czasu, musicie wydostać się z zamku — mówił przejęty całą sytuacją — Istnieje tunel, który doprowadzi was bezpiecznie na zewnątrz, gdzie wrogie wojska jeszcze nie dotarły, tam czekają na was konie.
Nie tracąc chwili ruszyliśmy za faunem na dół, a gdy dotarliśmy do salonu, nasz przewodnik zaczął przesuwać kamienny kominek. Wraz z Piotrem pomogliśmy Tumnusowi w tej czynności, a gdy był wystarczająco odsunięty, naszym oczom ukazał się ciemny tunel.
Faun gestem ręki wskazał go i powiedział: — Idźcie już.
Pierwsze weszły dziewczyny, a gdy przyszła moja kolej, narnijczyk nagle zaczął przeszukiwać swoją torbę i wyjąwszy z niej dwa kamienie podał mi je mówiąc: — To krzemienie, pochodnie są na ścianie, tuż przy wejściu — wziąłem je od niego. Wszedłem do tunelu i chwyciwszy pochodnię, podałem ją Zuzie mówiąc: — Potrzymaj chwilę, zapalę ją — wystarczyło potrzeć parę razy, a iskry spadając na materiał, spowodowały jego zapłon. Piotrek wszedł jako ostatni, a Tumnus zaczął zamykać za nami przejście.
— Ty zostajesz? — zapytała Łucja łamiącym się głosem.
— Muszę, by was nie znaleźli — odpowiedział faun ze smutkiem, po czym dodał z otuchą — Nie martw się, nic mi nie będzie.
Chyba sam w to nie wierzył, bo po chwili drobny uśmiech zszedł z jego twarzy. Piotrek pomógł mu domknąć przejście, a Tumnus z zewnątrz, dopasował kominek, by stał tak, że nie można było poznać, iż coś się za nim kryje.
— Dokąd uciekniemy? — zapytała Zuza, gdy byliśmy w połowie drogi na zewnątrz.
— Nie mam pojęcia — powiedział szczerze mój brat.
— W takim razie — zaczęła Anna — może udamy się do Virtes*, nowy król z pewnością udzieli nam gościny.
— ,,Nowy król''? — powtórzyłem zdziwiony.
— Król Thos nie żyje, tron obejmie Anthony, mój starszy brat — wyjaśniła dziewczyna.
— Chyba nie mamy innego wyboru — rzekł Piotrek.
Wyszliśmy z tunelu, bacznie obserwując czy coś się na nas nie czai i wsiadłszy na konie, udaliśmy się w podróż do Telmaru.
* Virtes - stolica Telmaru (nazwę niestety musiałam wymyślić sama, ponieważ nigdzie nie ma informacji o owym mieście).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz