środa, 22 kwietnia 2020

Rozdział 24

,,ANNA''

Obaj mężczyźni natarli na siebie z ogromną siłą, Piotr zamachnął się mieczem, a Edmund powstrzymał cios dwoma, ledwo zatrzymując oręż brata przed swoją twarzą. Zamarłam w bezruchu, bacznie obserwując wydarzenia. Szatyn wytężając siły odepchnął miecz przeciwnika tak, że jego ręka wraz z bronią poleciała w tył i tym razem to Edmund natarł zadając cięcie z góry, które starszy z braci sparował ciężkim ruchem miecza. Młodszy władca odskoczył w bok i ledwie sekundę po tym Piotr zamaszystym ruchem zadał cios z prawej strony na lewą, szatyn zdążył podskoczyć i przeturlać się na drugą stronę, za plecy brata. Jakiś czas królowie szli łeb w łeb, walka trwała dobre pół godziny, po spoconych twarzach braci było widać zmęczenie. Piotrowi udało się wytrącić młodszemu jeden z mieczy, przez co Edmundowi szło coraz gorzej, ugiął się pod ciosem ciężkiego oręża blondyna i klęcząc na jednym kolanie siłował się z nim na miecze. Odparł broń przeciwnika i niespodziewanie złapał Wielkiego Króla za przedramię, ciągnąc go w swoją stronę oparł nogi o jego brzuch i przerzucił brata za siebie. Szybko wstał i już miał zadać ostateczny cios, kiedy nagle Piotr odwrócił się gwałtownie uderzając Edmunda łokciem z półobrotu w twarz. Młodszy król zachwiał się i złapał za twarz, odsunąwszy rękę od twarzy spojrzał na nią, po czym spojrzał niespokojnie na zdyszanego Piotra, a później na fauna. Nos szatyna krwawił, nastała chwila ciszy, którą przerwał okrzykiem Orelius — Król Piotr zwyciężył!
Rozległy się wiwaty na cześć Wielkiego Króla Narnii, tłum zebranych krzyczał i gwizdał obwieszczając radość ze zwycięstwa starszego z władców. Edmund spuścił głowę i szybkim krokiem udał się w moim kierunku zrzucając części uzbrojenia na ziemię, minął mnie nawet nie spojrzawszy i zniknął w gęstwinie drzew. Odwróciłam się za nim, jednak nie ruszyłam jego śladem, pomyślałam, że chce być teraz sam. Zamiast tego skierowałam się w stronę niewielkiego jeziora, które znajdowało się na wschód od obozu. Usiadłam przy jego brzegu, zdejmując buty. Nie wiedziałam, jak powinnam odnieść się do całego zajścia, z jednej strony cieszyłam się, że Edmund nie będzie miał szansy pójść w ślady mego brata, z drugiej natomiast nie wiedziałam czego spodziewać się po Piotrze.
— Mogę się przysiąść? — z zadumy wyrwał mnie głos mojego narzeczonego.
Skinęłam nieznacznie głową, na co blondyn, już bez rynsztunku, usiadł po mojej lewej stronie. Wziął głęboki wdech i podziwiając widok szepnął: — Wybacz, że musiałaś na to patrzeć.
— Więc czemu się na to zgodziłeś? — zapytałam z nutą wyrzutu.
Mężczyzna spuścił głowę.
— Nie chcę... Nie mogę pozwolić... — chwilę gubił się w słowach, nerwowo przeczesał dłonią włosy i wziąwszy głęboki oddech powiedział ze smutkiem w głosie: — Mam tylko jego. Zuzanna nie żyje, nie mam żadnej wieści o Łucji już od trzech miesięcy, a kiedy dziś rano zaproponował pojedynek ja... Nie mogłem dać mu wygrać, wtedy to on byłby w największym niebezpieczeństwie, chcę go od tego odsunąć tak daleko jak tylko mogę i tym razem nie zawiodę.
Władca zrobił pauzę, było widać, że chciał powiedzieć coś jeszcze, więc milczałam i wyczekująco wpatrywałam się w niego.
— Powiedziałem mu dzisiaj rzeczy, których nie powinienem, ale mam wrażenie, że to jedyne co mogłem wtedy zrobić, by go ochronić. Nie dbam o to, czy mnie znienawidzi, jeśli tylko będzie bezpieczny.
To co powiedział zrobiło na mnie niemałe wrażenie, nie znałam go od tej strony, zupełnie nie przypominał tego dumnego gbura, za którego go miałam podczas pobytu na Ker-Paravelu. Blondyn skierował na mnie swoje spojrzenie.
— Wiesz — zaczął — to nie tak, że chcę Cię zmusić do połączenia państw, powinienem wyjaśnić Ci to już wcześniej. Boję się, że jeśli siłą obalimy Anthonego, Telmarowie nigdy nie zaakceptują Cię jako królową, zabija Cię przy pierwszej okazji i wszystko zacznie się od nowa. Gdyby jednak Narnia i Telmar połączyły się, gdybym tylko tam był... Wierze, że byłbym w stanie coś zdziałać.
Wiedziałam, że Piotr miał rację, jednak nie popierałam tego w jaki sposób potoczyła się sytuacja między nim a Edmundem.
— Myślę, że powinieneś wyjaśnić to bratu, zrozumie — zapewniłam.
— Nie wątpię w to, ale jest uparty, nie przekonam go, by odsunął się od tego, tak będzie lepiej — skinął głową, jakby próbował przekonać sam siebie o słuszności decyzji jaką podjął.
Nagle wstał i zaczął zdejmować kaftan, popatrzyłam na niego ze zdziwieniem, na co ten tylko lekko się uśmiechnął. Zdjął buty i zapytał — Nie masz ochoty popływać?

,,PIOTR''

Wiedziałem, że zbiłem ją lekko z tropu, ale na dziś miałem już dosyć tych poważnych spraw. Nawet ja potrzebuję chwili, by odetchnąć, pomyślałem więc, że trochę się zabawię. Podszedłem do dziewczyny i schyliwszy się podniosłem ją z ziemi. Anna nie wiedząc co się dzieje lekko zesztywniała, a ja niosąc ją coraz dalej w głąb płycizny jeziora, uśmiechnąłem się. Gdy byłem już po uda w wodzie zwróciłem się do dziewczyny: — Mam nadzieję, że lubisz pływać — po czym bez skrupułów wrzuciłem ją do wody. Dziewczyna chwilę powymachiwała dłońmi i pokaszlała, aż w końcu stanęła na nogi. Otarła oczy i z wyrzutem spojrzała na mnie, na co zaniosłem się śmiechem. Nie cieszyłem się zbyt długo, ponieważ Anna prysnęła mi woda prosto w twarz, następnie uśmiechnęła się triumfalnie i powiedziała: — Odrobinę się spociłeś Wasza Wysokość, chyba przydałaby Ci się kąpiel.
Spojrzałem na nią i lekko uniosłem lewy kącik ust, staliśmy tak chwilę wpatrując się w siebie. Opamiętawszy się chrząknąłem i powiedziałem: — Tak, słuszna uwaga, chyba przepłynę się kawałek, jeśli nie masz nic przeciwko.
— Nie, właściwie i tak miałam już wracać do obozu — odpowiedziała i zaczęła wychodzić z wody.
Gdy była już na brzegu odwróciłem się za nią i odprowadziłem wzrokiem, aż zniknęła za drzewami.

,,EDMUND''

Siedząc na niezbyt wysokim klifie obserwowałem Piotrka i Annę, z każdą minutą narastała we mnie coraz większa złość. Wyglądało na to, że wcale nie potrzebowała mojej pomocy, nie wiem co sobie wyobrażałem podczas pobytu w Rosuanie, ale widocznie źle odebrałem sytuację. Nie powinienem wcale się w to mieszać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz